piątek, 28 czerwca 2013

Prolog.



Ona:
Biegniesz zatłoczonym chodnikiem, wśród tłumu nieznanych ci ludzi. Kluczysz między nimi, starając się, żeby stos zeszytów i książek, które właśnie porwałaś z biblioteki, nie rozsypał się po brudnym podłożu. W międzyczasie spoglądasz na zegarek, podrygujący w tempie twojego biegu. Tarcza wskazuje godzinę 8:24, co oznacza, że musisz się naprawdę pospieszyć, aby nie spóźnić się na zajęcia. Studiujesz na AWF fizjoterapię II-go stopnia, a zaraz czekają cię zajęcia z bioetyki. Kiedy już wydaje ci się, że widzisz gmach uczelni, twoje pole widzenia zostaje natychmiastowo ścięte. Wpadasz na jakiegoś wyjątkowo wyrośniętego osobnika płci przeciwnej, a to, co trzymałaś w rękach, gwałtownie runęło. Ty, jednak, zostajesz w porę złapana przez wyżej wymienionego.
- Przepraszam, ja... nie zauważyłam pana. - mówisz i natychmiast wyrywasz się z ramion mężczyzny. Starannie zbierasz z ziemi to, co tam się znalazło. - Jeszcze raz, przepraszam. - mruczysz i nawet nie spoglądając na Niego, odbiegasz, czując, że przez tą jedną sekundę nieuwagi, jesteś już spóźniona.

On:
Idziesz znanym ci chodnikiem, w kierunku znanej ci hali. Nie śpieszysz się, idziesz powoli, delektując się świeżym, porannym powietrzem. Ludzie wokół ciebie zmierzają w nieznanych kierunkach, do nieznanych miejsc, rozmawiając z przygnębieniem o początku jesieni lub z pośpiechem manewrujących między innymi. Ty z każdym krokiem zbliżasz się do Podpromia, rzeszowskiej hali, gdzie o nieludzkiej dla co poniektórych porze, ma odbyć się trening. Tak, trenujesz. Siatkówka to twoja nieodłączna część życia, bez której ciężko byłoby ci normalnie funkcjonować. Odskocznia od prywatnych spraw, od wiecznych problemów, eskapad, gór i dolin. Cieszysz się, że zaczął już się sezon klubowy, cieszy cię to, bo chcesz trenować, chcesz grać i dawać z siebie wszystko. Na myśl o kolejnym etapie w twoim życiu, robi ci się ciepło na sercu. Nagle, twoje rozkoszne myśli przerywa pewna kobieta, która właśnie wpada na ciebie. Niesione przez nią książki, zeszyty i inne rzeczy rodem z księgarni lądują na ziemi. Nie mijają ułamki sekund, kiedy blondynka zaczyna cię przepraszać i w pośpiechu zbierać swoje rzeczy. Po raz kolejny wypowiada przeprosiny i znika równie szybko, jak się znalazła przed tobą. Warto wspomnieć, że nie zaszczyca cię nawet spojrzeniem. Godząc się z tą dziwną sytuacją, powoli odchodzisz i dalej idziesz w starym kierunku. Twoją uwagę przykuwa kolorowy zeszyt, leżący tuż obok ciebie. Podnosisz go. Jesteś pewien, że należy do tej dziewczyny. Otwierasz go i spoglądasz na pierwszą stronę. Tam, widnieje imię i nazwisko, wykaligrafowane kobiecym pismem. Przeczytawszy te dwa słowa, nie dowierzasz. Bowiem, twoim oczom ukazuje się napis: "Lena Kosok". 



Witam was z kolejną historią. :)
To będzie zupełnie coś nowego, o ile takie coś może się wydarzyć.
Jak myślicie, kim jest Lena dla Grzegorza?
Bo ja wam jedynie wyjawię, że to wcale nie jest takie proste. ;)

Kochani, jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach,
bardzo proszę wpisujcie się do zakładki 'informowani'.

Liczę na jakieś pierwsze komentarze.

Pozdrawiam, Joan.