Ona:
Dopadłszy swojego stałego miejsca na sali i złożenia stosu
książek na miejscu obok, rozpoczęłaś poszukiwanie swojego stałego zeszytu do
notatek z bioetyki. Penetrując grzbiety złożonych woluminów, nie odnalazłaś
swojego notatnika. Zmarszczyłaś czoło i uderzyłaś w nie otwartą dłonią. Wypadł
ci, wypadł, wtedy kiedy wpadłaś na tamtego mężczyznę. Przepadł. Przepadł, na
pewno go już nie odnajdziesz. Wyklinając w myślach swoją głupotę, siadasz z
miną zranionego dziecka i próbujesz wsłuchać się w wykład profesora. Jednak w
myślach nadal siedzi ci wysoki brunet, przez którego pozbawiona jesteś
dzisiejszych notatek. Można rzec, że jesteś wzorową studentką, prowadzisz
notatki, uczysz się, przychodzisz na wykłady. Jednak twoim największym
niespełnionym marzeniem jest sport, siatkówka. Nadal nie możesz sobie wybaczyć
tego, że jako czternastolatka, wiedziona głupawymi koleżankami spod bloku,
odeszłaś z klubu siatkarskiego. Teraz, jako dwudziestolatka żałujesz tego
najbardziej w świecie. Chętnie byś wróciła do tego zajęcia, ale dobrze wiesz,
że nie masz już tej samej formy i zapału, co sześć lat temu. Karcąc się w duchu
za to, że teraz zajmujesz się głupotami, a nie wykładem, powracasz do świata
realnego i eliminując myśli o siatkówce, wsłuchujesz się w słowa lektora.
On:
Trzymasz zeszyt tej dziewczyny, siedząc w szatni waszego
klubu. Wpatrujesz się w to jedno słowo, to jedno nazwisko, które cię tak bardzo
interesuje. Nie, to na pewno nie jest twoja żadna kuzynka. Jesteś pewien, w
końcu twoi rodzice nie mają rodzeństwa. A może to jakaś daleka rodzina? W
każdym bądź razie, podobna do ciebie nie jest, długie blond włosy, delikatne
rysy twarzy i piękne niebieskie oczy. Zaraz, zaraz... Czy ty pomyślałeś
"piękne"? Przecież widziałeś tą dziewczynę pierwszy raz i nie
powinieneś zapamiętać aż tylu szczegółów...
- Kosa, co się z tobą dzieje? Pamiętnik zacząłeś pisać? -
niezawodny kapitan drużyny podchodzi do ciebie i klepie cię po ramieniu. Tuż za
nim zbiera się cała drużyna, szyderczo śmiejąc się. Pomimo to, jesteście
zgranym zespołem, jeden zabiłby za drugiego. Uśmiechasz się jedynie i chowasz
zeszyt do torby. Nie odpowiadasz, zabierasz się za sznurowanie siatkarskich
butów. Ale z tego jesteś znany, nie rzucasz słów na wiatr, skrupulatnie myślisz
nad tym, co masz powiedzieć. Cały skład powoli wylewa się z szatni w kierunku
hali. Widok żółto-niebieskich piłek jest balsamem dla twojego serca.
Rozpoczynacie trening. Rozgrywając y podaje ci piłkę. Posyłasz pięknego
gwoździa ze środka. Czujesz, że żyjesz.
Ona:
Wybiegasz z uczelni, uprzednio informując swoją najlepszą
przyjaciółkę - Antoninę, zwaną również Tosią, że masz do załatwienia bardzo
ważną misję, o której opowiesz jej później. W końcu wynajmujecie razem
mieszkanie, nie sposób utrzymać wszystkie tajemnice w zamknięciu, mając obok
siebie taką dziewczynę. Wyglądem - przeciwieństwo ciebie, czarnowłosa piękność
o zielonych oczach. Alabastrowa cera i zaróżowione policzki. Jednak charaktery
macie podobne, obie nie lubicie natrętnych ludzi, szpinaku i fałszerstwa. Obie
kochacie muzykę, książki i... siatkówkę. Tak, Antosia jest tą jedyną osobą,
która rozumie twój ból, kiedy przywodzisz wspomnienie siatkarskich lat
młodości. Bujając w obłokach dochodzisz do miejsca, w którym to w godzinach
porannych, naruszyłaś twardą posturę tamtego bruneta. Rozglądając się, wodząc
wzrokiem na prawo i lewo, nie dostrzegasz ani jego, ani swoje zeszytu. Mrucząc
pod nosem przekleństwa, jeszcze raz penetrujesz wzrokiem okolicę. I nic. Nie ma
go. Odwracasz się i idziesz w kierunku bloku. Zastanawia cię jedynie, czy
niosła cię tu sympatia do zeszytu, czy nieokreślone obiekcje co do stratowanego
mężczyzny. Po drodze dołącza do ciebie Tośka, wieczny szałaput i oznajmia ci,
że również ma coś ciekawego do powiedzenia. Docieracie do waszego rzeszowskiego
apartamentu i siadacie na swoich ulubionych fotelach. Uprzednio twoja
przyjaciółka przygotowuje herbatę z domieszką cytryny i po usadowieniu swoich
szanownych czterech liter przenosi wzrok na ciebie.
- No to ty pierwsza. Mów gdzieżeś była. - krzyżuje nogi,
siadając po turecku i bierze łyk brązowego płynu, przy czym macha ponaglająco
ręką.
- Więc... Tak to wyszło, że dzisiejszego poranka, kiedy to
zbłądziłam do biblioteki, wracając wpadłam na pewnego osobnika... I mi wypadł
zeszyt od notatek do bioetyki... I ten mężczyzna musiał go sobie przywłaszczyć,
skoro go tam już nie ma! - mówisz, emocjonując się niczym typowy polski kibic
oglądający mecz piłki nożnej. Twoja towarzyszka rozmowy unosi lewą brew do
góry.
- To tyle, tak? Ja tu oczekiwałam jakiejś mrożącej krew w
żyłach opowieści, a ty tu mi mówisz o zaginionym zeszyciku... Chyba, że tu nie
chodzi o ten zeszyt, a o pana, na którego wpadłaś... - uśmiechnęła się znacząco
i poklepała mnie po ramieniu. - Jeszcze go spotkasz. A teraz patrz. - wyjęła
zza pasa dwa zwitki papieru i pomachała mi nimi przed oczyma. - Patrz! Widzisz?
Widzisz? - złapałam to, czym Tośka wymachiwała.
- Coś ty kupiła! Bilety na jakiś mecz? Jaki znowu? -
zmarszczyłaś czoło.
- Jakiś mecz? Jakiś mecz, tak? To bilety na mecz tutejszego
klubu siatkarskiego! Siatkówka! No Lena, siatkówka! Nie cieszysz się? -
zmarkotniała. Na samą myśl o meczu siatkówki przeszył cię dreszczyk emocji.
Wyściskałaś zdziwioną przyjaciółkę. Cyfry na załączonym bilecie wskazywały, że
mecz jest... dziś.
- Hej, ale to już dziś... - dopowiadasz, dziwiąc się nad
mechanizmem myślenia Tosi.
- Tak, to dziś. Zaraz, dokładniej. Zbieraj się. - wstała
nagle i podeszła do drzwi. - No co stoisz jak wryta, chodź! - idziesz za nią,
nadal nie wierząc w to, co się wydarzy.
- A teraz patrz. Tamci. - tutaj Antonina wskazuje na drużynę
przyodzianą czarnymi strojami z czerwonymi wstawkami. - To tutejsza drużyna,
Asseco Resovia. Tamci inni to klub z Bełchatowa. - kiwasz głową na znak, że
przetrawiłaś te informacje i bardziej przyglądasz się miejscowemu zespołowi. Nagle,
doznajesz olśnienia. Jeden z zawodników, wysoki brunet. Poznajesz go. To na
niego wpadłaś rano!
- Tośka! Tośka, chodź tu. - szeptasz do przyjaciółki, która
znalazła się już pod bandami reklamowymi. Posłusznie wraca do ciebie i z miną
wiecznego męczennika pytającym wzrokiem błądzi po twojej twarzy. - Ten. -
wskazujesz na bruneta. - To na niego wpadłam rano! - Antoninka pod wpływem
emocji aż podskoczyła.
- Matko Bosko częstochowsko, Lenka, on ma na nazwisko Kosok!
- szarpie cię za ramię, a ty stoisz w zupełnym osłupieniu. Wzrokiem śledzisz
układ liter na tylnej części jego koszulki. Kosok? To nie może być twoja
rodzina, rodzice nie mają rodzeństwa. Żaden kuzyn. - Znasz go? - szturchanie
Tośki zaczęło być natrętne. Odwracasz się do niej.
- Nie znam go, a bynajmniej to nie jest moja rodzina... -
mówisz. Pod wpływem impulsu zostawiasz zdziwioną Antoninę i ruszasz w kierunku boiska.
Opierasz się o bandy reklamowe i usilnie wpatrujesz się w plecy zawodnika.
Twoje serce kołacze z emocji. Kim on jest? A bynajmniej, kim on dla ciebie jest? Czujesz na plecach dłoń
przyjaciółki. Delikatnie obejmuje cię i szepcze.
- Lenka, spokojnie. Na pewno po meczu wszystko sobie
wyjaśnicie i dowiesz się, co to za twój krewny. No chodź na miejsca, bo zaraz
zaczyna się. Znajdziesz go po wszystkim. - ciągnie cię w stronę waszych miejsc.
Ulegasz, ale mimo to w twojej głowie buzują myśli. Spotkanie rozpoczyna się,
ale ty za nic nie potrafisz skupić się na żółto-niebieskiej Mikasie szybującej
w powietrzu. Nawet nie wiesz kiedy miejscowa drużyna wygrywa z przeciwnikami,
miażdżąc ich w porażającej klęsce 3:0. Nawet nie wiesz kiedy palce Antosi
zaciskają się na twoim przegubie.
- Teraz chodź. Rozdaje autografy, poczekaj aż wszyscy się ulotnią
i wtedy do niego zagadaj. - mówi, żwawo gestykulując rękoma.
- A ty? - pytasz, nawet nie spoglądając na przyjaciółkę.
- Ja? Ja będę... - zaczerwieniła się, nie wiadomo czemu. -
Ja też idę po autografy. - kończy. Przenosisz swój pytający wzrok na nią,
jednak Tosi już nie ma. Szybko ulatnia się w kierunku tłumu skandującego na
dole. Powinno cię obchodzić, co też się dzieje w życiu Antoniny, jednak w
obecnej chwili, twoje myśli nie są tutaj, na plastikowym krzesełku. One są tam,
obok tego bruneta o czekoladowych oczach. Zastanawia cię on. Nawet bardzo.
Widzisz, że nawałnica ludzi, napierająca na niego, powoli maleje. Wstajesz z
miejsca i schodzisz na dół. Przy nim stoją już tylko dwie osoby. Mimo, że
jesteś z reguły nieśmiała, w tym momencie stajesz się odważna ponad swoje
możliwości, bowiem stajesz dokładnie naprzeciw niego. Wbijasz wzrok w jego
oczy, które bądź co bądź, nie patrzą na ciebie. Zbliżasz się bardziej. Ostatni
autograf i przenosi swoje piękne spojrzenie na ciebie. Jego usta układają się w
literkę "o" i delikatnie się peszy. Ty, szczerze mówiąc, również. Nie
masz pojęcia, co powiedzieć. Mężczyzna ratuje cię, rozpoczynając rozmowę.
- Lena Kosok, tak? - pozwala sobie na uroczy uśmiech. -
Grzegorz Kosok. - wystawia swoją rękę w twoim kierunku. Ujmujesz ją, przy
okazji zauważając, że jest kilka razy większa od twojej. - Nie jesteśmy
rodziną, prawda? - mówi.
- Nie wiem. Na pewno nie bliską, ale... nie wiem.
Porozmawiam dziś z moją mamą, może czegoś się dowiem. - powiedziałaś.
- Dobrze. Poczekaj tu sekundę... - pozostawia cię samą na
jedną, dosłownie minutę i wraca z twoim zeszytem w ręku.
- To chyba twoje. - podaje ci notatnik. - Przepraszam, nie
wiem czemu go zabrałem... - uśmiecha się przepraszająco.
- Nic się nie stało, naprawdę. - wpatrujesz się w jego oczy,
niczym zahipnotyzowana.
- Skoro już wyjaśniliśmy sobie wszystko, to może pojutrze
wybierzesz się ze mną na kawę? Znam taką jedną, uroczą kawiarnię, całkiem
niedaleko. - hipnotyzuje cię, hipnotyzuje cię swoim wzrokiem, swoim głosem i
bezpośredniością, a zarazem delikatnością. Nie potrafisz mu odmówić.
- Jasne. - odpowiadasz. Żegnasz się z nowopoznanym.
Odchodzi, a ty masz zamiar odnaleźć Antoninę. O dziwo, nie będzie to dla ciebie
trudne. Dziewczyna stoi całkiem blisko ciebie. Ku twojemu zdziwieniu, nie sama.
Rozdział numer jeden leci do was.
Kurczę, strasznie mnie to opowiadanie wciąga.
Jednak, od razu wam mówię, nie będzie happy endu.
Poza tym, dziś tylko poinformuję was,
dopiero w niedzielę nadrobię wasze nowe rozdziały i opowiadania.
Wyjeżdżam na trzy dni do przyjaciółki, dlatego tak oto to wygląda.
I bardzo proszę, wpisujcie się do zakładki informowani.
Pozdrawiam was, kochani.
Życzę udanych, gorących wakacji. :*
Joan.
P.S. Czy ktoś wie, o co chodzi z biletami na ME?
Czekam już od maja. I nic! :c
Znacie jakiś dokładniejszy termin rozpoczęcia sprzedaży na mecze do Gdańska?
Proszę o informacje w komentarzu.
Lena musiał zrobić na Grześku ogromne wrażenie skoro zapamiętał tyle szczegółów podczas pierwszego spotkania;) Z kim mogła stać Tosia? Może z Alkiem?
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie i życzę udanego wyjazdu;)
Pozdrawiam,
Marcy
Zapraszam bardzo serdecznie na nowe rozdziały :
Usuńhttp://milosc-jest-na-wyciagniecie-reki.blogspot.com/ oraz http://bolesne-wspomnienia.blogspot.com/
Pozdrawiam :-)
Bardzo ciekawie się zaczyna, czekam na dalsze losy Leny i Grzegorza :D Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń~Zuza
Tak jak przypuszczałam, Lena i Grześ spotkali się ponownie. To bardzo miłe z jego strony, że oddał jej potrzebny notatnik. No cóż... bardzo mnie tym opowiadaniem zaciekawiłaś i już nie mogę doczekać się, co będzie dalej. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńLena musi mieć to "coś" jeżeli Grzesiek tyle szczegółów zapamiętał :)
OdpowiedzUsuńZ kim spotkała się Tosia ?? Hmm.... nie wiem, czekam na kolejny :)
Pozdrawiam :)
Może jednak są jakąś daleką rodziną? W sumie oby nie, bo w pewien sposób na siebie działają, więzy rodzinne skomplikowały by nieco sprawę. No ale szczęśliwego zakończenia m anie być więc jestem w kropce...
OdpowiedzUsuńTośka pewnie też przygruchała sobie jakiegoś Resoviaka!
Miłego wypoczynku:)
Lena musiała zdecydowanie oczarować Grześka, jednak cały czas nie daje mi spokoju to, czy są ze sobą spokrewnieni, czy może to tylko zbieżność nazwisk. Choć wydaje mi się, że pod tymi nazwiskami kryjesz jakąś tajemnicę, którą jeszcze kilka rozdziałów będziesz przed nami ukrywała :) Może się mylę, a być może nie :)
OdpowiedzUsuńNo i jestem oczywiście ciekawa, kogo tam przyciągnęła ze sobą Antonina :D
Asiek, wiem, że to będzie wspaniałe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZ resztą, nawet nie potrzebujesz moich komentarzy, bo dobrze wiesz, co myślę na twój temat.
Pozdro, zgredzie.
// Aleksowaa <3
http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/
<3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały.
Boże już mały kroczek poznali się. Potem kawunia. Ciasteczko i takie tam. Ciekawe z kim stoi koleżanka dziewczyny może też z jakimś siatkarzem.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na NOWE ROZDZIAŁY
kissmeslowley.blogspot.com oraz
niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
znowu szykujesz jakies złe zakończenie?? myślałam że po poprzednim opowiadaniu uraczysz nas jakimś szczęsliwym zakonczeniem ;) licze na happy end :)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział
http://kazdapasjapokonakatastrofe.blogspot.com/
W sumie dobrze, że nie będzie happy endu . inaczej byłoby za bardzo cukierkowo ; D
OdpowiedzUsuńGrześ tutaj jest taki kochany ^^
///
naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com
verywronalovestory.blogspot.com
these-wings-are-made-to-fly.blogspot.com
thebalproject.blogspot.com
Zapowiada się bardzo ciekawie, już mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNie będzie happy endu? Ok, miła odmiana :D
Zapraszam na 4 http://siatkowkazuczuciem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie to kim dla siebie są Kosoki? Może ojciec zrobił kiedyś skok w bok i z dobrego serca dał nazwisko dziewczynie? :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na http://with-you-my-love.blogspot.com
Pozdrawiam. :*
Zapraszam do siebie na 3 rozdział blog o Andrzeju W i pewnej Marice
OdpowiedzUsuńkissmeslowley.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Hmm. Ciekawie tu jest ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/
Nie tylko Ciebie to opowiadanie wciąga!
OdpowiedzUsuńCholera jasna, strasznie intryguje mnie, kim dla siebie są Lenka i Grzesiek ;>
Niepokoi mnie tylko brak happy endu :(
Ale dla takiego opowiadania zniosę wszytsko! :))
Pozdrawiam ciepło ;*
naranja-vb.blogspot.com
PS. Zapraszam na nowy rozdział :)