sobota, 24 sierpnia 2013

6.Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, no nie wiesz kto może zakochać się w twoim uśmiechu.



Ona:
I idziesz na spotkanie z Kosokiem, przemierzając rzeszowskie chodniki. Spełniasz jego prośbę nie tylko dlatego, że ton grzesiowego głosu był co najmniej ciekawy. Idziesz tam, bo najzwyczajniej chcesz go zobaczyć. Mówiąc krótko, gdzieś w głębi siebie zaczynasz się do niego przywiązywać. Czy to dobrze?

Stajesz przed dębowymi drzwiami i masz zamiar nacisnąć dzwonek. Uprzedza cię dziki huk dochodzący ze schodów. Obracasz się w tym samym czasie, w którym owy sprawca hałasu kończy swój schodowy maraton. I dlaczego nie dziwi cię to, że ową osobą jest Kosok?
- Wybacz, ale musiałem zrobić zakupy. - mówi, tarmosząc reklamówkami z firmowym logo jakiegoś supermarketu. Otwiera drzwi przed tobą i puszcza cię przodem. Automatycznie kierujesz się do salonu, po drodze głaszcząc kota. Jak zwykle sadowisz się na sofie i czekasz aż domownik uraczy cię jakąś interesującą informacją. W końcu wpada do pomieszczenia i od razu spogląda na ciebie. Błagalnym wzrokiem.
- Lena, mam do ciebie ogromną prośbę... a raczej zaproszenie. Oczywiście zrozumiem, jeśli mi odmówisz, w końcu to odrobinkę dziwne, ale... - po wyraźnym słowotoku zacina się i lustruje twoją reakcję.
- No mów, ja nie gryzę. - poganiasz go, śmiejąc się cicho.
- Mój kolega - siatkarz, za tydzień bierze ślub. Dostałem zaproszenie i... czy mogłabyś... chciałabyś pojechać na niego razem ze mną? - wyrzuca z siebie z widoczną ulgą.
- Chętnie. - odpowiadasz, a zaraz potem dziwisz się, że takie słowo w ogóle wydobyło się z twoich ust. Zero myślenia. Najwyraźniej instynkt wziął górę. Bądź, co bądź, ta odpowiedź zbiła z tropu Grześka. Czyżby był przekonany, że odmówisz?
- Naprawdę? - pyta cicho, zmieniając wyraz twarzy.
- Naprawdę. - śmiejesz się. - A masz fioletowy krawat? Bo mam taką jedną ładną sukienkę...
- Coś się znajdzie. - również wybucha śmiechem. Zadziwiające, jak jedno słowo zmieniło humor Kosoka. Po dawnym stresie nie pozostało nic.
- Poza tym musisz porozmawiać z Alkiem. Jest trochę inaczej, niż mówiłeś. - dodajesz już całkiem poważnie.
- Już rozmawiałem. Wczoraj. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Bardzo mi przykro, że uwierzyłem w kłamstwa jego żony, a w dodatku wciągnąłem w to ciebie. Przepraszam.
- Daj spokój, to już nie ważne. Teraz lepiej zamartwiaj się tym, że ja kompletnie nie potrafię tańczyć, moje wyczucie rytmu umarło śmiercią naturalną. - puszczasz mu oczko.
- Spokojnie, w moim przypadku jest to samo. - okrasza swoją odpowiedź wspaniałym uśmiechem. I jak tu go nie lubić?

On:
Jeszcze tak niedawno nie uwierzyłbyś, że dziś będziesz tak bardzo szczęśliwy, za sprawą jednej osoby. Wszystko zaczynało wchodzić na odpowiedni tor. A Lena? Lena z każdym dniem coraz bardziej zapisuje się w twoim sercu. Czy weselna zabawa coś zmieni? Czy coś ujrzy światło dzienne?

Ona:
tydzień później
Dzwony kościelne, Ave Maria grane na organach i piękna para młoda. Wzruszająca ewangelia, psalm i kazanie. Wzruszająca przysięga. Wzruszająca cała ceremonia. I co najmniej kilka kobiet łkających cicho z wzruszenia. Nie, ty pomimo zaszklonych oczu, nie należałaś do nich. Przez chwilę obawiałaś się, że do płaczących pań dołączy Grzesiek, który słysząc przysięgę zaczął nerwowo odwracać głowę. Na szczęście cała uroczystość przebiegła bez zakłóceń. Przyszedł czas na wesele.

Wesele owego Zbyszka i Joanny nie należało do kameralnych. Przy około 150 gościach, jedną piątą stanowili siatkarze. Przez mniej więcej godzinę, poznawałaś coraz to nowszych zawodników z partnerkami. Dodajmy, że wasz stolik obsadzony był wyłącznie nimi. Najbliżej siedzieli: Michał Kubiak z dziewczyną Moniką, Kuba Jarosz z żoną Agnieszką, Michał Winiarski i jego partnerka Dagmara, a także Krzysiek Ignaczak z Iwoną i... Alek z Tosią! Poza polskim towarzystwem, było tutaj pełno innych osobistości, nawet z zagranicy. Dobrym przykładem tego, że w sprawie alkoholu nawet serb się z Polakiem dogada, był Aleks Atanasijević. Jego osobą towarzyszącą była pewna Zuza, Polka, potem okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną.
Oczywiście, kiedy poznałam wszystkich i każdego osobna, wtedy dopiero zaczęła się zabawa. Siatkarze narzucili kosmiczne tempo przy wódce, co po kilku godzinach skutkowało dużym ożywieniem z ich strony.
- Maniuśka, moja Maniuśka, chodźże ze mną spać do łóżka! - taki oto popis wokalny dali Resoviacy, w składzie Igła, Alek i co zadziwiające Jochen Schoeps i Lukas Tichacek. Najwyraźniej pod wpływem alkoholu odkryli w sobie polonistyczny zew. Michał Winiarski próbował przekonać żonę, że wcale nie wypił dużo, ale chyba mu to nie wychodziło. A reszta? Reszta bawiła się na parkiecie. Łącznie z tobą i Grzegorzem. Czy kilka godzin temu uwierzyłabyś, że twoje szpilki wylądują pod stołem, a ty będziesz wywijać na bosaka? Czy uwierzyłabyś, że Kosok posiada o dziwo, nienaganne umiejętności taneczne? Czy byłabyś w stanie wyobrazić sobie kankana tańczonego z siatkarzami, którzy byli w stanie nieważkości? Z pewnością nie.
Zegar wybija godzinę 24:00. Czas na oczepiny. Panie stanu wolnego tańczą w kółku wokół panny młodej, czekając aż bukiet znajdzie się w górze. Ty też tam jesteś i co gorsza widzisz kwiaty lecące wprost na ciebie. Czy czas się zatrzymał? Czy żadna z tych dziewcząt nie chce złapać w swoje ręce teoretycznej wróżby szybkiego ślubu? W końcu zwitek pięknych goździków ląduje w twoich dłoniach, wywołując wszechobecny aplauz. Najbardziej ucieszyli się siatkarze, w końcu wiedzieli, że przyszłam z Grześkiem. Ignaczak i Achrem wzięli Kosoka pod pachy i pierwszego wyrzucili na środek. W końcu z panów - mężnych kawalerów utworzyło się pseudo kółeczko. Przymknęłaś oczy, modląc się, żeby muszka nie trafiła w ręce pewnego osobnika. Kiedy do twoich uszu dotarł ogromny huk i harmider, otworzyłaś oczy z nadzieją. Szczęka opadła ci do ziemi, kiedy zobaczyłaś Grzesia z czarną muchą w ręce.
- Ona jemu winna, ona jemu winna... - zaczęła wykrzykiwać wysoka część tłumu. I co mieliście począć? Moglicie tylko zatańczyć wolnego. I tak się stało. Szczerze powiedziawszy, kiedy kosokowa ręka oplotła twoją talię poczułaś się... inaczej. Ale jak? Czego oznaką były buszujące w brzuchu motyle?


On:
Dwie godziny później, kiedy już cały harmider w związku z parą wybraną przez bukiet i muszkę opadł i skończyły się oczepiny miałeś zamiar zaprosić Lenę po raz kolejny do tańca, jednak nie mogłeś jej nigdzie znaleźć. Nie było jej przy stoliku, ani na parkiecie. Dopiero Tosia pokierowała twoimi myślami i powiedziała, że pani Kosok wyszła na dwór. Zrobiłeś to samo, wychyliłeś się na piękny taras skąpany światłami ulicznych lamp. Stała tam, jej włosy falowały na lekkim wietrze. Stała tyłem do ciebie, wyraźnie pogrążona w myślach.
- Wszystko okej? - pytasz, podchodząc bliżej. Przenosi wzrok na ciebie i delikatnie się uśmiecha. Musisz to przyznać, ma piękny uśmiech. Możesz nawet pokusić się o stwierdzenie, że cała jej osoba jest uosobieniem piękna. Poza tym ma wspaniałą osobowość i jedno jej słowo zmienia wszystko. Ale co się z tobą dzieje? Dlaczego ta dziewczyna wywarła na tobie aż tak wielkie wrażenie? Czy twoje serce bije dla niej? Czy ty się zakochałeś?
- Jasne, jest naprawdę nieziemsko. Po prostu... Grzesiek, ciebie ktoś kiedyś zranił? - wpatruje się w twoje oczy swoimi jasnymi tęczówkami. Pytanie zwaliło cię z nóg. Nie masz pojęcia co odpowiedzieć, zwłaszcza, że przyszło wtedy kiedy się tego wcale nie spodziewałeś.
- Boisz się miłości? - kolejne pytanie łapie cię za serce, po raz kolejny w twojej głowie pojawia się pustka. Ale co z tego, skoro buzujący alkohol w żyłach i męski instynkt biorą górę?
- Nie, Lena, nie boję się. - mówisz cicho, zbliżając się do niej. - Nie boję się. - powtarzasz i nie czekając na odpowiedź wpijasz się w malinowe usta Leny, ignorując bolesne wspomnienia poprzednich miłości. O dziwo, nie zaznałeś protestu ze strony całowanej. Wręcz przeciwnie.
Oplotła swoimi rękoma twoją szyję i oddała się chwili. Zupełnie jak ty.

Najdłuższy rozdział w historii bloga.
Wiem, że jest okropny i niedopracowany, ale nie mogłam się powstrzymać.
Literówki i błędy poprawię jutro, bo teraz już nie mam na to siły.
Ważna informacja: kolejne rozdziały będą pojawiać się w NIEDZIELE.
Za to rozdziały na usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com w SOBOTY.
Powodem jest początek szkolne zawirowania, jak i początek katorżniczej, dziesięciomiesięcznej pracy.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu wyrazicie swoją opinię w komentarzach. 
Naprawdę, każda opinia mnie niesamowicie motywuje i podnosi na duchu.
CZYTAM = KOMENTUJĘ, to motywuje.

Do Zuzy:Zauważyłaś? 
A tak w ogóle, dziękuję ci siostro za wszystko.<3

Przypominam:
nowy rozdział
nowy rozdział

A tutaj pojawił się pewien tajemny post: www.miloscisiatkowka.blogspot.com


Pozdrawiam, Joan.

P.S Ej ludzie, nie załamujcie mnie, przecież końcówka to... no... pocałowali się!:P


|ASK|

piątek, 16 sierpnia 2013

5. Życie jest za krótkie, żeby przejmować się przeszłością.



Ona:

Usilnie wpatrujesz się w notatki z zajęć, byleby zająć czymś swoje myśli. Po wczorajszej rozmowie z Achremem nadal jesteś skołowana i niespokojna. Słyszysz skrzypienie drzwi, a potem podłogi w korytarzu. Do salonu wpada Tosia i z rozmachem wartym bomby atomowej, siada naprzeciw ciebie. Mruży niebezpiecznie oczy, lecz po chwili rozchmurza się i spogląda ci w oczy.
- Lena, kiedy ty przestaniesz się o mnie martwić? - mówi, a kiedy nie widzi z twojej strony żadnej reakcji, potrząsa tobą delikatnie. - Alek nic mi nie zrobił. Widzisz? Siedzę tutaj, żyję! Wiem, że z nim rozmawiałaś. - stwierdza i dogłębnie lustruje twoje smutne spojrzenie.
- Wiem, Tosia, ja to wszystko wiem. Pomyliłam się co do niego. Bardzo i jest mi z tego powodu niezmiernie źle. Ale taką wersję przedstawił mi Grzesiek. - rozpaczliwie tłumaczysz się przyjaciółce. - Martwię się o ciebie, bo wiem, ile razy faceci cię zranili! Zrozum, Tośka, ja chciałam cię chronić. Chciałam, żebyś już nigdy nie cierpiała... - kończysz i oddychasz głęboko.
- Hej, hej, spokojnie, nikt tu nie rzuca na ciebie oskarżeń, kobieto, opanuj trochę te emocje. - ku twojemu zdziwieniu śmieje się. - Najwyraźniej Grzesiek zna wersję wydarzeń żony Alka. Wydaje mi się, że powinien poznać tą prawdziwą historię. Ale o tym musisz z nim porozmawiać ty. W końcu utrzymujesz z nim jakieś kontakty... słowne. - akcentuje ostatnie słowo, próbując cię rozchmurzyć. - Lena, to ja powinnam tu być pokrzywdzona, a nie ty! Uśmiechnij się w końcu, ze mną wszystko w jak najlepszym porządku. Mogę ci nawet powiedzieć, że Achrem to idealny kandydat na mojego męża. - nie wytrzymujesz i wreszcie wybuchasz śmiechem, dziwiąc się nad waszą głupotą. Inne dziewczyny właśnie krzyczałyby na siebie i wzajemnie przekrzykiwały, wy natomiast śmiejecie się w głos.
Antosia właśnie taka jest. Nigdy nie ukazuje swoich negatywnych i nostalgicznych emocji na wierzchu. Zawsze je próbuje zastąpić tymi pozytywnymi. I za to ją uwielbiasz, za te pochmurne dni, które zmieniało jedno słowo Tosi. Za te nieprzespane noce przez wielogodzinne rozmowy. Za te kilogramy zjedzonych wspólnie lodów czekoladowych i hektolitrów malinowej herbaty. Za to, że po prostu jest, bez względu na okoliczności.

On:

Wpatrujesz się w kawałek kartki, upstrzony ślubnymi dekoracjami. Ze zdziwieniem otwierasz owe zaproszenie i odczytujesz kilka słów, wygrawerowanych złotą czcionką.
"Joanna Michalska i Zbigniew Bartman
pragną połączyć swe losy węzłem małżeńskiej przysięgi
poprzez zawarcie Sakramentu Małżeństwa
w kościele św. Anny w Warszawie
dnia 30 października 2013 roku o godzinie 17:00.
Oraz serdecznie zapraszają
pana Grzegorza Kosoka z osobą towarzyszącą
na tą uroczystość."

Twoje oczy zatrzymują się przy słowie "osoba towarzysząca". Ślub za tydzień. Z kim niby masz pójść? Sam? Aby narazić się na złośliwe śmiechy kolegów z drużyny? Nie masz dziewczyny, ani żadnej przyjaciółki, z którą mógłbyś się tam wybrać.
Nagle w twojej głowie zjawia się pewna myśl. Przecież jest Lena, może zechce z tobą pójść?
Może rozwieje ten mętlik w twojej głowie i razem będziecie bawić się na weselu Bartmana?
Może w końcu okaże się, że to ta jedyna? Ta, której szukasz od lat, ale nie dany jest ci prawdziwy związek. Kobiety ranią cię, lecąc jedynie na zawartość twojego portfela i umięśniony tors. Może w końcu los postawił ci na drodze kobietę życia? Bo gdzieś w głębi twojego serca, nie jest ci ona obojętna...

Ona:

Wibracja telefonu wyrywa cię z zamyślenia. Ze zdziwieniem spoglądasz na imię Kosoka wyświetlone na ekranie. Przesuwasz zieloną słuchawkę i przykładasz aparat do ucha.
- Tak? - mówisz, oczekując na jakiś głos z jego strony. Na takowy musisz chwilę poczekać, najwyraźniej dzwoniący nie może się w sobie zebrać, na jakikolwiek pomruk.
- Lena, możemy się spotkać?



Błędy i niedociągnięcia poprawię później.
Jak widzicie, usidlę Zbyszka. :D

I jak sądzicie, o co poprosi Grzesiek Lenę podczas spotkania? :)
Domyślacie się? 

 Zapraszam was na:
www.miloscisiatkowka.blogspot.com -> pojawił się pewien tajemniczy post. :)
www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com -> nowy rozdział na historii o Wronie i Kłosie.

Coś do Zuzy:  A ME się zbliżają! :D Szykuj się!
Dzięki siostra, że jesteś. Bez cudownych rozmów z tobą,
nie byłabym tym, kim jestem teraz, w obecnej chwili.
Dziękuję. ♥ 
A ŚLUB BARTMANA JEST ZE SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA CIEBIE. <3


+Chce ktoś zobaczyć, co niechętne do współpracy rączki Joan wytworzyły na mecz Polska-Turcja 
na ME? 
Nie hejtujcie, jeśli się nie podoba.

I takim oto, optymistycznym gestem, kończę.
Pozdrawiam, Joan.  

EDIT 23.08 - z powodu braku czasu, nowy rozdział pojawi się jutro. Przepraszam za zwłokę.

piątek, 9 sierpnia 2013

4. Zanim kogoś osądzisz, najpierw postaraj się go zrozumieć.



Ona:
Biegniesz przez opustoszały park, narzucając sobie dzikie tempo. Czujesz pot spływający po plecach, blond włosy w nieładzie lądują na twoim karku. Coraz szybciej przebierasz nogami. W końcu lądujesz na jakiejś ławce i chowasz twarz w dłoniach. Martwisz się, okropnie martwisz się o Tosię. Nie chcesz, żeby po raz kolejny ktoś ją zranił. A najwyraźniej, dziewczyna straciła dla tego amanta zdrowy rozsądek. Gdzie ta Antonina, która wiernie trzymała się zasady: "Faceci są od innego Boga"? Prawdopodobnie została na hali, tamtego dnia, kiedy spotkałaś Grześka. I prawdopodobnie bez twojej pomocy nie wróci. Tylko dlaczego tak cholernie boisz się zrobić cokolwiek?

- Grzesiek? Otwórz, błagam cię. - kolejna minuta pukania w dębowe drzwi, kolejna minuta ciszy po drugiej stronie. Przyszłaś tu, bo potrzebujesz od niego konkretnej rady i pomocy. Wierzysz, że taką dostaniesz. Niestety, brunet nie otwiera. Już masz zamiar odejść, zebrać myśli w samotności, kiedy nagle drzwi się otwierają. Staje w nich Grzegorz Kosok we własnej osobie. Bez koszulki. Natychmiastowo zakrywasz oczy dłonią i próbujesz zatrzeć zakłopotanie na twarzy.
- Przepraszam, ja... - zaczynasz nerwowo.
- Wchodź, idź do salonu. Ja tylko wrzucę coś na siebie. - znika w czeluściach mieszkania. Wchodzisz do środka, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Sadowisz się na sofie. Przez swoją nieuwagę, prawie nadepnęłaś na nastroszoną kotkę. Po chwili do pomieszczenia wchodzi Grzesiek, odziany szczelnie treningową koszulką jego klubu.
- Wybacz, ale zaskoczyłaś mnie trochę tą wizytą. Za chwilkę wybieram się na trening. - mówi, siadając obok ciebie.
- Idziesz na trening? Wspaniale! Mogę iść z tobą, prawda? - gwałtownie wstajesz, patrząc błagalnie na głównego domownika.
- Chcesz pogadać z Achremem. - stwierdza, patrząc ci w oczy. Chciałabyś zaprzeczyć, chciałabyś powiedzieć, że nie, że wszystko jest w porządku. Ale nie jest.
- Tak. Przepraszam Grzesiek, ale muszę. Muszę go ostudzić, muszę zrobić cokolwiek. Ja nie chcę, żeby... żeby Tośka padła łupem kolejnego faceta, którego domeną jest zaliczenie kobiety! Wiem, że to twój przyjaciel, ja to wszystko rozumiem. Tylko Antosia to również moja przyjaciółka. I najwyraźniej ten cały Alek wyciągnął z jej głowy zdrowy rozsądek, wsadził do woreczka i wyrzucił przez okno. Robię to tylko dla dobra ich obojga... - pod wpływem emocji usiadłaś na swoje miejsce i przetarłaś oczy. Na szczęście nie katowałaś ich żadnym tuszem.
- Spokojnie. Jeśli musisz, to z nim rozmawiaj. Ale Lena... nie przesadź. - dodaje, ignorując kota próbującego wdrapać się na jego kolana.
- Nie mam pojęcia, co mu powiem. Ty wiesz, że ona z nim spędziła noc? A po dzisiejszych zajęciach zniknęła, tłumacząc się, że ma sprawy na mieście. Boję się, że znów ktoś jej złamie serce. Nie chcę, żeby cierpiała... - przeczesujesz dłonią długie włosy.
- Rozumiem cię. Rozegraj to z głową. A teraz zbierajmy się, bo już czas. - wstaje i nie patrząc już na ciebie wychodzi z mieszkania. Idziesz za nim, czując ucisk w żołądku... Coś tu jest nie tak...

On:
Słysząc przejęcie w głosie Leny w stosunku do wydarzeń związanych z jej przyjaciółką, czujesz się co najmniej dziwnie. Dziewczyna boi się, że ktoś złamie serce Antosi... Tak, złamane serce to jest to, czego ty w życiu doświadczyłeś zbyt często. Zbyt często kobiety wystawiały cię do wiatru. Zbyt często leciały na twoje pieniądze i zawód.
 Przerywasz gładko temat i wychodzisz. Wiesz, że twoje zachowanie zaintryguje Lenę. Ale nie chcesz jej mówić, nie chcesz jej męczyć nudną historią twojego życia. Z resztą, czy ją by to obchodziło?
Dojeżdżacie bez słowa do hali. Wchodzicie do środka, po drodze widzisz kolegów. Witasz się z nimi i przedstawiasz im zmieszaną towarzyszkę. Nagle drzwi obok was otwierają się i waszym oczom ukazuje się kapitan drużyny w całej swej okazałości. Sam, co chyba powoduje rozluźnienie Leny.
- Witajcie, drodzy koledzy... i droga pani. - posyła jej piękny uśmiech i zwraca się do zawodników. - To jak chłopaki, lecim na salę. - ruszasz w stronę wejścia na boisko. Odwracasz się po chwili i widzisz, że Achrem pozostał na miejscu. Z Leną.

Ona:

Targające tobą emocje sprawiają, że nie potrafisz z siebie wykrztusić żadnego słowa. Zatrzymałaś go, patrzy na ciebie zaciekawionym spojrzeniem. A ty nie masz pojęcia co mu powiesz. Nie wiesz, jak masz mu przekazać, że nie chcesz, żeby zranił Tosię. Po prostu nagle zabrakło ci słów.
- Chodzi o Antosię, prawda? - mruknął, delikatnie się zbliżając. Kiedy już staje kilka centymetrów od ciebie, czujesz jego oddech na swojej szyi. Nadal w twoim gardle stoi wielka gula, nie pozwalająca na jakikolwiek dźwięk. - Pani Leno, polecam pani nie wtykać nosa w nieswoje sprawy. Widzę, że ktoś już przylepił mi niekorzystną łatkę. I wie pani co? Polecam również lepsze wybieranie rozmówców. To, czego się pani dowiedziała, to brednie. W tej sytuacji nie jest pokrzywdzona moja żona. Tylko ja. Ale oczywiście najłatwiej wkopać mnie, bo przecież tak ładnie wpasowuję się w klimaty faceta- chama. - wypowiada dosadnie ostatnie słowo. Jego słowa ugodziły w ciebie, niczym sztylet. O co w tym wszystkim chodzi?
- Ale... - zaczynasz zachrypniętym głosem.
- Proszę już nic nie mówić. Naprawdę, wystarczy mi to, że pół klubu patrzy na mnie, jak na pieprzonego amanta, w którego głowie są tylko ordynarne rzeczy. - uśmiecha się gorzko. Nagle jest ci go żal. Czy to wszystko ma całkiem inny obraz?
- Do czego zmierzasz? - mówisz, wpatrując się mu w oczy.
- Nie ja zdradziłem żonę. To ona zdradziła mnie. I teraz zgrabnie próbuje zniszczyć mi życie, bo wniosłem pozew o rozwód. Powoli, doszczętnie rujnuje mi to, na co sam zapracowałem. Uwierzyłaś w brednie, wyssane z palca. Nigdy nie skrzywdziłem żadnej kobiety. - ku twojemu zdumieniu, w jego oczach szklą się łzy. - Nigdy nie skrzywdziłem i nie skrzywdzę żadnej kobiety! - powtarza, celowo naciskając na słowo "żadnej". - Pomyślałaś sobie, brodząc po tym wszystkim czego się dowiedziałaś, że Tosia to kolejny mój obiekt to zaliczenia, tak? Mylisz się, moja droga. Tosia to najwspanialsza kobieta pod słońcem. Pokazała mi, że nie można całe życie oglądać się za siebie. Jest naprawdę niesamowita, czuję do niej coś więcej. Naprawdę. - uśmiecha się delikatnie. Ty, natomiast, jesteś w ciężkim szoku.
- Ja... - po raz kolejny chcesz coś powiedzieć. Po raz kolejny ci się nie udaje.
- Nie przepraszaj. Wiem, jak to wyglądało. Wiem to wszystko. Ale spróbuj mi uwierzyć. Tylko tego od ciebie oczekuję. - kiwa głową na pożegnanie i kieruje się na salę. 

Wychodzisz z hali, powoli idąc w stronę mieszkania. Pomyliłaś się, bardzo się pomyliłaś. I teraz, z tego powodu, jest ci cholernie wstyd. To uczucie wstydu pomieszanego ze zdziwieniem, powoduje, że czujesz się okropnie. Jest ci najbardziej w świecie żal Alka. 

Przepraszam!
Miało być w środę, ale jestem po prostu tak zakręcona i skonana,
że nie miałam weny i siły, żeby dodać o umówionym terminie.
Zacznę pisać do przodu, bo tak będzie chyba najlepiej.
Kolejny rozdział w piątek za tydzień.
Będzie tak:
www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com -> nowe rozdziały w środy
www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com  -> czyli tutaj, nowe rozdziały w piątki
Życzę wam udanego ostatniego miesiąca wakacji,
ja czekam na wrzesień, bo... ME! :) 
Pozdrawiam i liczę, że trochę komentarzy i wyświetleń będzie...
Trzymajcie się, Joan.

Do Zuzy: Módl się, żeby pan B odpisał na moje modlitwy! :)
Kocham cię, siostra. ♥ 

ROZDZIAŁ ten był prawie dodany o 12... ale internet mi umarł. Wybaczcie! 


PS. Co do tamtego pomysłu literackiego,
to naszła mnie ochota na kontynuację którejś z zakończonych historii.
Co wy na to?
Oczywiście kontyuacja miloscisiatkowka była by bardziej pozytywna,
a przemoknietesercaa oczywiście byłyby nostalgiczne.
Warto? Jeśli tak, to które?
Piszcie w komentarzach. :* 

Ktoś pamięta?
coś się pojawiło:
www.miloscisiatkowka.blogspot.com