Ona:
Biegniesz
przez opustoszały park, narzucając sobie dzikie tempo. Czujesz pot spływający
po plecach, blond włosy w nieładzie lądują na twoim karku. Coraz szybciej
przebierasz nogami. W końcu lądujesz na jakiejś ławce i chowasz twarz w
dłoniach. Martwisz się, okropnie martwisz się o Tosię. Nie chcesz, żeby po raz
kolejny ktoś ją zranił. A najwyraźniej, dziewczyna straciła dla tego amanta
zdrowy rozsądek. Gdzie ta Antonina, która wiernie trzymała się zasady:
"Faceci są od innego Boga"? Prawdopodobnie została na hali, tamtego
dnia, kiedy spotkałaś Grześka. I prawdopodobnie bez twojej pomocy nie wróci.
Tylko dlaczego tak cholernie boisz się zrobić cokolwiek?
- Grzesiek?
Otwórz, błagam cię. - kolejna minuta pukania w dębowe drzwi, kolejna minuta
ciszy po drugiej stronie. Przyszłaś tu, bo potrzebujesz od niego konkretnej
rady i pomocy. Wierzysz, że taką dostaniesz. Niestety, brunet nie otwiera. Już
masz zamiar odejść, zebrać myśli w samotności, kiedy nagle drzwi się otwierają.
Staje w nich Grzegorz Kosok we własnej osobie. Bez koszulki. Natychmiastowo
zakrywasz oczy dłonią i próbujesz zatrzeć zakłopotanie na twarzy.
-
Przepraszam, ja... - zaczynasz nerwowo.
- Wchodź,
idź do salonu. Ja tylko wrzucę coś na siebie. - znika w czeluściach mieszkania.
Wchodzisz do środka, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Sadowisz się na sofie.
Przez swoją nieuwagę, prawie nadepnęłaś na nastroszoną kotkę. Po chwili do
pomieszczenia wchodzi Grzesiek, odziany szczelnie treningową koszulką jego
klubu.
- Wybacz,
ale zaskoczyłaś mnie trochę tą wizytą. Za chwilkę wybieram się na trening. -
mówi, siadając obok ciebie.
- Idziesz na
trening? Wspaniale! Mogę iść z tobą, prawda? - gwałtownie wstajesz, patrząc
błagalnie na głównego domownika.
- Chcesz
pogadać z Achremem. - stwierdza, patrząc ci w oczy. Chciałabyś zaprzeczyć,
chciałabyś powiedzieć, że nie, że wszystko jest w porządku. Ale nie jest.
- Tak.
Przepraszam Grzesiek, ale muszę. Muszę go ostudzić, muszę zrobić cokolwiek. Ja
nie chcę, żeby... żeby Tośka padła łupem kolejnego faceta, którego domeną jest
zaliczenie kobiety! Wiem, że to twój przyjaciel, ja to wszystko rozumiem. Tylko
Antosia to również moja przyjaciółka. I najwyraźniej ten cały Alek wyciągnął z
jej głowy zdrowy rozsądek, wsadził do woreczka i wyrzucił przez okno. Robię to
tylko dla dobra ich obojga... - pod wpływem emocji usiadłaś na swoje miejsce i
przetarłaś oczy. Na szczęście nie katowałaś ich żadnym tuszem.
- Spokojnie.
Jeśli musisz, to z nim rozmawiaj. Ale Lena... nie przesadź. - dodaje, ignorując
kota próbującego wdrapać się na jego kolana.
- Nie mam
pojęcia, co mu powiem. Ty wiesz, że ona z nim spędziła noc? A po dzisiejszych
zajęciach zniknęła, tłumacząc się, że ma sprawy na mieście. Boję się, że znów
ktoś jej złamie serce. Nie chcę, żeby cierpiała... - przeczesujesz dłonią
długie włosy.
- Rozumiem
cię. Rozegraj to z głową. A teraz zbierajmy się, bo już czas. - wstaje i nie
patrząc już na ciebie wychodzi z mieszkania. Idziesz za nim, czując ucisk w
żołądku... Coś tu jest nie tak...
On:
Słysząc
przejęcie w głosie Leny w stosunku do wydarzeń związanych z jej przyjaciółką,
czujesz się co najmniej dziwnie. Dziewczyna boi się, że ktoś złamie serce
Antosi... Tak, złamane serce to jest to, czego ty w życiu doświadczyłeś zbyt
często. Zbyt często kobiety wystawiały cię do wiatru. Zbyt często leciały na
twoje pieniądze i zawód.
Przerywasz gładko temat i wychodzisz. Wiesz,
że twoje zachowanie zaintryguje Lenę. Ale nie chcesz jej mówić, nie chcesz jej
męczyć nudną historią twojego życia. Z resztą, czy ją by to obchodziło?
Dojeżdżacie
bez słowa do hali. Wchodzicie do środka, po drodze widzisz kolegów. Witasz się
z nimi i przedstawiasz im zmieszaną towarzyszkę. Nagle drzwi obok was otwierają
się i waszym oczom ukazuje się kapitan drużyny w całej swej okazałości. Sam, co
chyba powoduje rozluźnienie Leny.
- Witajcie,
drodzy koledzy... i droga pani. - posyła jej piękny uśmiech i zwraca się do
zawodników. - To jak chłopaki, lecim na salę. - ruszasz w stronę wejścia na
boisko. Odwracasz się po chwili i widzisz, że Achrem pozostał na miejscu. Z
Leną.
Ona:
Targające
tobą emocje sprawiają, że nie potrafisz z siebie wykrztusić żadnego słowa.
Zatrzymałaś go, patrzy na ciebie zaciekawionym spojrzeniem. A ty nie masz
pojęcia co mu powiesz. Nie wiesz, jak masz mu przekazać, że nie chcesz, żeby
zranił Tosię. Po prostu nagle zabrakło ci słów.
- Chodzi o
Antosię, prawda? - mruknął, delikatnie się zbliżając. Kiedy już staje kilka
centymetrów od ciebie, czujesz jego oddech na swojej szyi. Nadal w twoim gardle
stoi wielka gula, nie pozwalająca na jakikolwiek dźwięk. - Pani Leno, polecam
pani nie wtykać nosa w nieswoje sprawy. Widzę, że ktoś już przylepił mi
niekorzystną łatkę. I wie pani co? Polecam również lepsze wybieranie rozmówców.
To, czego się pani dowiedziała, to brednie. W tej sytuacji nie jest
pokrzywdzona moja żona. Tylko ja. Ale oczywiście najłatwiej wkopać mnie, bo
przecież tak ładnie wpasowuję się w klimaty faceta- chama. - wypowiada dosadnie
ostatnie słowo. Jego słowa ugodziły w ciebie, niczym sztylet. O co w tym
wszystkim chodzi?
- Ale... -
zaczynasz zachrypniętym głosem.
- Proszę już
nic nie mówić. Naprawdę, wystarczy mi to, że pół klubu patrzy na mnie, jak na
pieprzonego amanta, w którego głowie są tylko ordynarne rzeczy. - uśmiecha się
gorzko. Nagle jest ci go żal. Czy to wszystko ma całkiem inny obraz?
- Do czego
zmierzasz? - mówisz, wpatrując się mu w oczy.
- Nie ja
zdradziłem żonę. To ona zdradziła mnie. I teraz zgrabnie próbuje zniszczyć mi
życie, bo wniosłem pozew o rozwód. Powoli, doszczętnie rujnuje mi to, na co sam
zapracowałem. Uwierzyłaś w brednie, wyssane z palca. Nigdy nie skrzywdziłem
żadnej kobiety. - ku twojemu zdumieniu, w jego oczach szklą się łzy. - Nigdy
nie skrzywdziłem i nie skrzywdzę żadnej kobiety! - powtarza, celowo naciskając
na słowo "żadnej". - Pomyślałaś sobie, brodząc po tym wszystkim czego
się dowiedziałaś, że Tosia to kolejny mój obiekt to zaliczenia, tak? Mylisz
się, moja droga. Tosia to najwspanialsza kobieta pod słońcem. Pokazała mi, że
nie można całe życie oglądać się za siebie. Jest naprawdę niesamowita, czuję do
niej coś więcej. Naprawdę. - uśmiecha się delikatnie. Ty, natomiast, jesteś w
ciężkim szoku.
- Ja... - po
raz kolejny chcesz coś powiedzieć. Po raz kolejny ci się nie udaje.
- Nie
przepraszaj. Wiem, jak to wyglądało. Wiem to wszystko. Ale spróbuj mi uwierzyć.
Tylko tego od ciebie oczekuję. - kiwa głową na pożegnanie i kieruje się na
salę.
Wychodzisz z
hali, powoli idąc w stronę mieszkania. Pomyliłaś się, bardzo się pomyliłaś. I
teraz, z tego powodu, jest ci cholernie wstyd. To uczucie wstydu pomieszanego
ze zdziwieniem, powoduje, że czujesz się okropnie. Jest ci najbardziej w
świecie żal Alka.
Przepraszam!
Miało być w środę, ale jestem po prostu tak zakręcona
i skonana,
że nie miałam weny i siły, żeby dodać o umówionym
terminie.
Zacznę pisać do przodu, bo tak będzie chyba najlepiej.
Kolejny rozdział w piątek za tydzień.
Będzie tak:
www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com -> nowe rozdziały w środy
Życzę wam udanego ostatniego miesiąca wakacji,
ja czekam na wrzesień, bo... ME! :)
Pozdrawiam i liczę, że trochę komentarzy i wyświetleń
będzie...
Trzymajcie się, Joan.
Do Zuzy: Módl się, żeby pan B odpisał na moje modlitwy! :)
Kocham cię, siostra. ♥
ROZDZIAŁ ten był prawie dodany o 12... ale internet mi umarł. Wybaczcie!
PS. Co do tamtego pomysłu literackiego,
to naszła mnie ochota na kontynuację którejś z zakończonych historii.
Co wy na to?
Oczywiście kontyuacja miloscisiatkowka była by bardziej pozytywna,
a przemoknietesercaa oczywiście byłyby nostalgiczne.
Warto? Jeśli tak, to które?
Piszcie w komentarzach. :*
Ktoś pamięta?
coś się pojawiło:
www.miloscisiatkowka.blogspot.com
PS. Co do tamtego pomysłu literackiego,
to naszła mnie ochota na kontynuację którejś z zakończonych historii.
Co wy na to?
Oczywiście kontyuacja miloscisiatkowka była by bardziej pozytywna,
a przemoknietesercaa oczywiście byłyby nostalgiczne.
Warto? Jeśli tak, to które?
Piszcie w komentarzach. :*
Ktoś pamięta?
coś się pojawiło:
www.miloscisiatkowka.blogspot.com
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHm..nie spodziewałam się, że taka jest prawdziwa historia Alka, ale w takim razie nie pozostaje nic innego jak życzyć Alkowi i Tosi szczęścia ;) a taka przyjaciółka jak Lena to skarb :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Twój blog do konkursu "Najlepsze Opowiadanie 2013 roku". Nie będę już tu więcej gadać, tylko podaję link do posta. Mam prośbę: poproś swoich czytelników o głosowanie na Twój blog!:) http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html
OdpowiedzUsuńTak piękna jest opcja przedłużenia historii o Wronie czyli miloscisiatkowka.
OdpowiedzUsuńKurdę nie pomyślałabym, że sprawa z Alkiem się tak zakończy, że jednak nie okaże się chamem, bawiącym się uczuciami biednej Tosi.
Boże kocham kotkę Grześka. I w ogóle Grześka. Mam nadzieję, że znajdzie szczęście i miłość w Twojej głowie,
Zapraszam do siebie na nowy 8 rozdział
http://kissmeslowley.blogspot.com/
Pozdrawiam Annie
Mam nadzieję,że Alek nie ściemnia i powiedział prawdę zapewniając Lenę,że to nie on zdradził ani nikogo nie skrzywdzi. Bo jeśli kłamie to marny jego los.
OdpowiedzUsuńCZyżby Alek był jednak niewinnym barankiem? Czy może jest sprytnym kłamcą?? Sama już nie wiem i jestem w kropce. Wierzę jednak, ze on Tośki skrzywdzić nie chce!
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie historia Alka, ale nadal nie jestem pewna, czy on był w stu procentach szczery. Chyba jednak mu wierzę. Chyba ;> Jeżeli tak, to niech układa mu się z Tosią jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jaką historię skrywa Grzesiek i dlaczego tak się zachowuje. Czekam, aż to wyjaśni, bo podejrzewam, że w końcu się to stanie.
A teraz z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;*
Hmm... nie wiem już co mam uważać na temat Alka, ale wydaje się szczery to co mówi . Rozdział serio świetny :)
OdpowiedzUsuńA co do kontynuacji opowiadania jestem ZAAAAA.... bardzo chciałbym poczytać jeszcze coś na miloscisiatkowka :D Mam nadzieję, że może coś nowego przeczytam :)
Pozdrawiam ;*
Przeczytałam.
OdpowiedzUsuńModlę się dniami i nocami. Uwierz mi.
Co do Alka... Cieszę się, że przestał być w twoim opowiadaniu człowiekiem z napisem "skurwiel" na czole. Kamień spadł mi z serca, jak przeczytałam, że to jego (niewdzięczna) żona wpierw go zdradziła. Matko, ile bym dała za takiego męża... Dużo, cholernie dużo. Oby Achrem był szczery w tych kilku zdaniach, które zaserwował Lenie.
Kurde, przypomniałaś mi Achrema i to jaki jest wobec wszystkich uprzejmy. Te jego "proszę pani" i atkie tam. Alek jest kochany! Uwielbiam go :D
Pozdrawiam, Aleksowaa <3
http://siatkarski-zaklad.blogspot.com/
http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/
Znalazłam twojego bloga przez przypadek :3
OdpowiedzUsuńjest boski <3
rozdział też XD
juz nie mogę się doczekać, następnego rozdziału :)
pisz szybko :d
zapraszam do mnie:
http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/