niedziela, 29 września 2013

Epilog, czyli ktoś umarł, by ktoś mógł żyć...


Pół roku później...

On:

Czy jest coś gorszego od tego cholernego bólu i rozpaczy, zalewającego cały twój umysł, paraliżującego ciało i rozum? Czy jest na świecie coś bardziej rozbijającego serce na drobne kawałeczki, od śmierci? Nie, nie ma, a ty nigdy nie pogodzisz się z losem...
Siedzisz na cmentarnej ławeczce, przy marmurowym nagrobku. Nagrobku, pod którego czeluściami spoczywa ciało twojej ukochanej. Boże, dlaczego?
W owym miejscu spędzasz całe dnie. Praktycznie nie kontaktujesz. Praktycznie nie wykonujesz żadnych funkcji życiowych, odcinasz się kompletnie od rodziny i znajomych. Oddajesz się żałobie, która tak bardzo niszczy cię od środka...
I każdego dnia wracają te cholernie bolesne wspomnienia...

Cofnijmy się kilka miesięcy wstecz...

Pewnego listopadowego dnia oświadczasz się miłości twojego życia. Jesteś tak szczęśliwy, że każda sekunda w towarzystwie blondynki czyni cię po prostu oszalałym z miłości. A dodajmy do tego to, że zgodziła się, przyjęła twój pierścionek zaręczynowy. Ze łzami w oczach tuliła się do ciebie. Teraz już wiesz, że owe łzy nie były jedynie oznaką wzruszenia. Były dramatycznym bólem i histerią. Wiedziała, że odejdzie. Wiedziała, że nigdy nie będzie jej dane stanąć w białej sukni na ślubnym kobiercu. Wiedziała to wszystko, ale ci nic o tym nie powiedziała... Chciała, żebyś nie cierpiał, żebyś nie krzyczał z ogromu boleści... I to cię tak okropnie teraz męczy... To, że wiedziała, że umrze, że w końcu wyzionie ducha, pozostawiając cię samego... 
Nie doszło do ślubu. Od owych  zaręczyn minęło jedynie 10 dni.. Jedynie 240 godzin... Jedynie 14400 minut... Jedynie 864000 sekund.. 
Owy dzień zapowiadał się całkiem dobrze. Pomimo jesieni, przez zbite chmury przebijają się jasne promyki słońca, kolorowe, rudawo-żółto-miedziane liście tańczą na wietrze. Nic nie zapowiada zwiastującego rozłamu twojego życia..
Aż tu nagle, budzisz się sam. Niby normalne, prawda? Przecież Lena mogła wstać wcześniej, wyjść gdzieś, pójść do warzywniaka na dole, czy skoczyć pobiegać, prawda?
Nie do końca.
Kilka minut później twoje serce zostaje brutalnie zmasakrowane, rzucone o beton, rozdeptane i zmielone. Zamierasz, po prostu zamierasz, widząc narzeczoną leżącą na zimnych płytkach łazienki, z krwią spływającą z nosa. Kompletnie szalejesz, potrząsając jej wątłym, pozbawionym życia ciałem..
Nie wierzysz, że jej serce nie bije. Nie wierzysz, że się nie rusza, że jej oczy nie pochłaniają cię swoją zawartością, że jej usta nie wytwarzają jej pięknego głosu, że jej dłonie nie łapią cię za ramiona i nie oplatają twojej szyi.. Popadasz w spazmatyczny lament. 
A reszta? Dalsza część owej zabójczej historii?
Nie pamiętasz nic. Zero, od tego momentu w twojej głowie zalega monotonna dziura. Mózg wyrzucił najgorsze momenty ze swojej pamięci...

I już sam nie wiesz, co bardziej cię boli, to, że jej nie ma, czy to, że nigdy nie powie ci "Kocham cię, Grzesiu".
Już sam nie wiesz, co bardziej powoduje twoje otępienie i depresję, jej perfumy wiecznie unoszące się po mieszkaniu, czy list, który ci zostawiła...

Właśnie w tej chwili siedzisz po raz setny na tej zimnej, drewnianej ławeczce, po raz setny ściskając pomięty świstek. Kolejny raz czytasz pięknie wykaligrafowane słowa, których przecież nie powinno dać się odczytać, ze względu na rozmazany tusz przez twoje łzy...
A może znasz już to na pamięć? Może twój mózg automatycznie odtwarza te słowa?

"Grzesiek, wiem, że kiedyś odnajdziesz ten list. Wiem również, że tego dnia mnie już obok ciebie nie będzie...  Tak wiele chciałabym ci tu napisać, tak dodać otuchy i nadziei... Ale nie mogę. Wiem, że ta kartka znajdzie się w twoich dłoniach wtedy, kiedy będziesz pogrążony w bólu... 
Tak bardzo cię przepraszam, za to, że ukrywałam swoją chorobę. Za to, że ukryłam przed tobą wyrok mojej śmierci...
Ale uwierz mi, chciałam ostatnie dni swojego życia spędzić tak, jak gdyby nic nie miało się wydarzyć... 
Dobrze wiem, że cię zraniłam i doprowadziłam do wiecznej żałoby... 
I za to chcę cię już teraz przeprosić. 
Nigdy nie kochałam kogoś bardziej niż ciebie, Grzesiu. Uwierz mi, że gdybym miała drugi raz cię poznać - zrobiłabym to. Pokochałam cię najwspanialszą i najgorętszą miłością na świecie. 
Nie potrafię ci tu już nic więcej napisać, bo nie wyobrażam sobie, że za jakieś trzy tygodnie zostaniesz sam... 
Kocham cię, ZAWSZE będę cię kochać. 
Pozwól mi odejść... Odchodzę spełniona..."

Nie ma żadnych barier, żadnych hamulców...
Po raz kolejny, twój mózg odtwarza wydarzenia z dwudziestego listopada...
Po raz kolejny padasz na ziemię obok nagrobku...
Po raz kolejny krzyczysz, zalewając się łzami...
- Lena, nigdy nie pozwolę ci odejść... - da się słyszeć pomiędzy twoim płaczem pełnym zgryzoty i katuszy... 

Chwile... Nasze życie składa się z serii chwil... Każda z nich jest podróżą do końca... Pozwólmy im odejść... Pozwólmy im odejść...

 

 

KONIEC. 

Opowiadanie o Lenie i Grześku dobiegło zapowiedzianego końca.

Być może sama końcówka nie jest zadowalająca... 

Ale tak miało być, moi drodzy. Od samego początku.

Chciałabym wam wszystkim podziękować, za to, że po raz kolejny mogłam przeżywać wspaniałą przygodę. Za to, że czytaliście, byliście, pomagaliście mi. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna!

Bardzo proszę, aby każdy kto był i czytał, napisał coś od siebie... 

Wiem, że w ostatnim czasie nie do każdego docierała informacja o nowym rozdziale,

za co bardzo przepraszam. Miałam ciężkie dwa tygodnie..

No to co, widzimy się na Wronie i Kłosiku, a w przyszłości na Dawidzie i dueciku z Caro...

DZIĘKUJĘ! ♥

 

|ASK| |Dryja| |Kłos i Wrona




19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Christina i rozdział i .. płaczę, naprawdę. To była piękna historia. Cudowna od samego początku po sam jej koniec. Wciąż nie wierzę ,że to koniec. Wciąż nie wierzę ,że Leny nie ma.. Nawet nie wyobrażam sobie tego co musi przeżywać Grzesiek, jak musi umierać wewnętrznie z bólu i tęsknoty za swoją ukochaną. To uczucie musi być nie do opisania, stracić nagle miłość swojego życia, cały swój świat. I wcale mu się nie dziwie ,że nie kontaktuje ze światem zewnętrznym, bo trudno byłoby po czymś takim po prostu żyć dalej bo nie da się.. Tak cholernie szkoda mi Grześka.. Ale z pewnością nie mi jedynej. Pisałam to już, ale napiszę jeszcze raz. Życie bywa cholernie niesprawiedliwe i to widać tutaj jak na dłoni.. Kiedy wydawało się ,że nic ani nikt nie będzie w stanie zniszczyć ich szczęścia, że spędzą ze sobą resztę życia nagle jak grom z jasnego nieba. Choroba. Dlaczego chorują tacy ludzie jak Lena? Zupełnie bezbronni i pełni życia można by rzec w kwiecie wieku, mających przed sobą jeszcze całe życie? No dlaczego?! Dalej nie wierzę w to ,że to już koniec.. Choć mi cholernie smutno i przykro z tego ,że nie zakończyło się to tak jakbym tego chciała to muszę Ci przyznać ,że to cudowny epilog! A wiedz ,że mnie może i łatwo wzruszyć, ale nie aż tak rozkleić!

      To ja dziękuję za to cudeńko i czekam na Dryję, Wronką i nasz duecik <3

      Ściskam ♥

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jak ochłonę to zostawię coś sensownego.

      Usuń
    2. Myślałam, że te kilkanaście godzin mi pomoże, ale dzisiaj znów przeczytałam ten epilog i uważam go za zbyt dotykający odbiorców. Nie mogę wytworzyć w mojej wyobraźni odczucia smutku i żalu z jakim boryka się Grzesiek. Nadal nie mogę uwierzyć, że Leny już nie ma. Grzegorz jest twardym facetem, lecz chyba nawet skała w takiej sytuacji by się skruszyła. Niestety życie nie jest bajką i o tym wie każda dziewczyna, która chce być księżniczką u boku odpowiedniego księcia. Chce, ale nie może. A jeżeli już jest to wszystko i tak kiedyś pójdzie gdzieś i nie wróci.
      Dziękuję ci za tą historię, bardzo.

      Całuję,
      Camilla. <3

      Usuń
  3. Ktoś powiedział, że nasze życie jest podróżą do śmierci i tak właśnie jest. Jedni tą drogę mają krótszą, inni dłuższą ale bliskich to zawsze boli tak samo!

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuje za naprawde dobre opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mam łzy w oczach. Niestety tak już jest jedni umierają a inni się rodzą.
    Świetnie piszesz, nie komentowałam wcześniej, ale bardzo lubiłam to opowiadanie, było inne niż wszystkie, nie raz mnie zaskoczyłaś. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to tak... Powolutku, pomalutku... Wszystko muszę napisać. Ach, to będzie bardzo trudne, bo nie potrafię pisać z tysiącami (czyt. sryliardami lub pierdyliardami) epitetów i porównań. Trzeba tu tego napchać, że będziesz tym rzygała, jak tęczą.

    No więc, zacznę od tego, że mogę odwalać taniec szczęścia, bo Serbia (w tym mój mąż) ma brąz i jednocześnie rozpaczać, bo Ruskie wygrały... Kurde, no. Cóż za niesprawiedliwość w tym świecie panuje.

    PASTUCHY DOŁEM!

    Dzisiaj wróciłam sobie od babci i powiem ci, że było super :D Szczególnie, jak z Martą (moją kuzynką) byłam w realu i ten roztrzepaniec w każdych dwóch facetach wchodzących do sklepu widział gejów, haha. Mistrzostwo.

    Pozdro dla mojej rodzinki, która jest zajebista :D

    Wracając do twojego opowiadania... Szkoda, że to już koniec. Wielki żal, że to właśnie tak musiało się skończyć. Tragicznie... Ach, nie lubię takich definitywnych zakończeń. W dupę kiedyś dostaniesz za te króciutkie opowiadania!

    Btw. Zajebisty urodzinowy "spam" na twitterze i życzenia na fejsie :D

    KOCHAM CIĘ!

    ZDJĘCIA I INE DUPERELE :D

    Mój mąż: http://mpaimages.com/photo/36505/cev-velux-mistrzostwa-europy-w-pilke-siatkowa-2013-serbia---bulgaria.html#.UkhvsoYvXZE

    Widziałaś ile Sokolov ma lat?: http://24.media.tumblr.com/c1dea74543e7c4893bc807ad9c886148/tumblr_mtw1xyPiPQ1ri2p4fo1_500.jpg

    Nasze koziołki!: http://25.media.tumblr.com/697c193b7a02b9b7d58872ddaf8c0941/tumblr_mtwafaJbBg1s0zqiko6_250.gif

    Buziaki!: http://31.media.tumblr.com/ca6898d5bb4b7a2c5470a9e2c0bdb28a/tumblr_mtwafaJbBg1s0zqiko1_250.gif

    Pit, bfhvbyudfvbhjbvguy *-*: http://25.media.tumblr.com/f360b92d75b1ab5cb94049bb2d168e88/tumblr_mth6wkylCf1ruq56ao1_500.png

    Ach, jak to nazwisko pięknie wygląda na biało-czerwonej koszulce!: http://25.media.tumblr.com/cef739049db71aab37b7820a8398a049/tumblr_mtswtfkcas1s29vrao1_500.jpg

    "Przestrzelił!": http://31.media.tumblr.com/3c08ac87394b12f4d792132064b7cd2e/tumblr_mtvx0vaP531sba45ao1_500.gif

    To tyle. Wiesz, gdzie mnie szukać, a na Wronce będzie malutki komentarzyk :) Pozdrawiam, Aleksowaa <33

    OdpowiedzUsuń
  7. rycze.
    bylam, czytalam a teraz rycze.
    dziekuje i bede na nastepnych opowiadaniach.
    Pozdrawiam, K. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. byłam, czytałam, będę tęsknić... ;(

    Brak mi słów...

    Dziękuję ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo smutna historia. Ale jaka piękna...
    Szkoda, że to się tak skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie będę mówiła, że miałam łzy w oczach bo to chyba oczywiste. Epilog...brak słów. ;)
    A końcówka najlepsza *.*
    ściskam :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo smutna historia, brak mi słów...
    piękne są ostanie słowa tego epilogu....

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czego tak smutno no...;/ Nie mogłaś jej w jakich cudowny sposób uleczyć?? Ale dziękuję za to opowiadanie;*
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Popłakałam się :( Bo to była naprawdę piękna znajomość, ale te chytre ręce śmierci musiały zabrać Lenę. Jest mi tak cholernie przykro, że Grzesiek został sam. Nie wyobrażam sobie tego, co może on w tym momencie czuć. To coś dla mnie zupełnie nie do wyobrażenia. Te wszystkie łzy, ból rozrywający serce.
    Kocham tą historię :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, tak bardzo przepraszam za te wszystkie dni zwłoki! Tak cudowne opowiadanie i fantastyczna autorka nie powinny mieć tak nędznej czytelniczki, a jednak muszę skomentować ten epilog.
    Bałam się tej historii, bo im bardziej się w nią zagłębiałam, im bardziej zaczynałam chłonąć rozdziały o ich idealnym związku jak gąbka, tym bardziej wiedziałam, że zakończenie tej historii da mi się we znaki. No i dało się, bo rozpłakałam się jak maleńkie dziecko.
    Nie umiem opisać tego, co czuję, bo ta opowieść siedzi we mnie tak mocno, jakby zdarzyła się naprawdę i nie wiem czy siebie za to przeklinać, czy chwalić. Wiem jedno- GENIALNE. To wszystko było po prostu nieziemsko świetne, niebywale piękne.
    A Grzesiek stracił swoją miłość w najgorszy sposób, ten bez wyjścia. Ten, gdzie do końca życia musi istnieć z poczuciem, że jego ukochana jest, ale tylko gdzieś na górze. Chciałoby się, by było pięknie, a jednak niebanalne opowiadanie- niebanalny i trudny koniec.
    Dziękuję za nie.
    Pewnie jeszcze nie raz tu wrócę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurdę jak Cię ubóstwiałam, tak teraz mam ochotę cię zabić za to zakończenie. Oczywiście żartuje. Mało śmieszne, ale cóż.
    Bardzo lubiłam te opowiadanie. Lubiłąm takiego nieśmiałego Grześka i gdzieś po części nieśmiałą Lene. Lubiłam zakochanego Grzesia oddającego serce dla swojej miłości. Szkoda, żę ona umarła. Jeszcze gdzieś tak w głębi siebie wierzyłam, żę ona przeżyje, że będzie dobrze. Ale nie udało się. Lecz w każdej historii jest jakiś morał i Twoim morałem jest chyba to, że nie zawsze są idealne, cukierkowe zakończenie, zdarzają się również i te złe. Te których unikamy a czasami nie da się uniknąć okrutnych założeń losu. Mam nadzieję, że przynajmniej u Andrzeja i Karolla będzie dobrze. Możę nie idealnie, ale dobrze.
    Dziękuje Tobie z całego mojego małego serca za ten blog.


    Heroiczność czwarta- Stan zdrowia Łucji z godziny na godzinę diametralnie się zmienił. Przy niej dziwnym zbiegiem okolicznośći pojawił się młody przyjmujący Skry. Co z tego wynikło? Czemu Łucja 'pluje' krwią? Czy młoda dziewczyna wyjdzie z tej opresji cało? Wszystkiego dowiesz się w nowym rozdziale na którego serdecznie zapraszam heroicznanaiwnosc.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Fantastyczne, fantastyczne, fantastyczne... <3
    Cudowne, świetne, wspaniałe. <3
    Naprawdę. :*
    Wszystko najlepsze - dialogi, opisy sytuacji, fabuła.
    Masz talent do pisania jak stąd do Antarktydy! <3

    OdpowiedzUsuń